sobota, 23 lutego 2013

Szpitalne opowiastki

W środę miałam się stawić do szpitala MSWiA w Bydgoszczy na ul. ks.R. Markwata. Potrzebne były mi badania do otrzymania respiratora nieinwazyjnego. Z samych badań nawet się ucieszyłam,bo dawno takich kompleksowych nie miałam. 
A więc przyjęto mnie około 11.00 .Oddział nie jest duży i sale też nie są duże.Na oguł w salach jest po 2 lub 3 łóżka.Co miło mnie zaskoczyło. Na każdej sali jest  łazienka z prysznicem ,ubikacją i zlewem.Niestety osoba poruszająca się na wózku ma mrne szanse z niej skorzystać,bo po prostu jest za ciasna.
Mama ze mną została w szpitalu ,więc dostawili dla niej łóżko.Byli bardzo mili i wyrozumieli.
Zaraz po przyjeżdzie zrobili mi na sali w łóżku rentgena płuc [zaskoczyli mnie tym postępem] .Tego samego dnia przyszedł doktor A. Kwiatkowski z respiratorkiem ,którego będę nazywać filipkiem, bo jest firmy philips.Doktor poświecił mi dużo czasu by dostosować mi filipka i wyjaśnić  kilka technicznych spraw z nim związanych. Był bardzo miły i cierpliwy.
 Najgorsze co było to pobieranie krwi,ponieważ żyły mam fatalne a codziennie pobierano mi krew na obecność dwutlenku węgla w organizmie  lub jego brak. Pierwszego dnia 2 razy miałam mieć pobieraną krew a następnego 3 razy. To teoria ,ponieważ kuta byłam wiele razy.Jednak zniosłam to na 6tkę.W szpitalu włączył mi się chumor i sobie żartowałam.Choć ostatnio ,[ przed szpitalem]   raczej byłam poważna.Pani doktor szefowa oddziału jest bardzo wesoła ; wszystkie lekarki i pielęgniarki były bardzo  sympatyczne i pomocne.Jedzenie,hmm? Poprawne,choć lepsze zupki lurki niż suche mięsko i nie solone ziemiaczki ;-P
Pani doktor dała mi witaminy w kroplówce,które powodowały lepsze przewodnictwo między nerwami.Nawet nie wiedziałam,że coś takiego istnieje.
Bardzo się cieszyłam,że udało się założyć mi wenflon i mogłam mieć te kroplówki przez 3 dni i cieszę się,że żyła mi wytrzymała.
Na sali ze mną oprócz mamy leżała Mirgeti. Bardzo się cieszę,że mogłam ją poznać,bo to bardzo ciepła ,przemiła i skromna osoba. Z fajnym poczuciem chumoru mimo cierpienia.A to jest wielką sztuką by mimo wielkiego bólu się uśmiechać.
Ze szpitala wyszłam wczoraj i miałam spotkanie z moim osobistym pielęgniarzem. Ale o nim to następnym razem,bo już śpiąca jestem i muszę kończyć.

1 komentarz:

  1. Widzę ,że jesteś zadowolona z pobytu...
    Dobrze jak człowiek poleży w szpitalu i troszeczkę nas naprawią :-)))

    OdpowiedzUsuń