Nasze wyobrażenie czasem bywa tak odmienne od rzeczywistości. Dwa wpisy temu wspominałam o sukience.Kupiłam i byłam szczęśliwa do momentu jej założenia.Dokładnie pisząc ,mam ja właśnie na sobie,pierwszy i ostatni raz.Dlaczego? Nie wyglądam w niej dobrze.Nie mam zwiewnej i delikatnej kobiecej figury ,którą tak bardzo chciałabym mieć.Moje ciało bardzo dokładnie skrywa zbroja,mój ciężki i obły gorset.Jestem jedna prostą bryłą . W tej sukience czuję się jak osoba ,która na siłę chce się stać podlotkiem. Wyglądam w niej jak przedszkolanka z amerykańskich komedii.Czuję się dziwacznie,śmiesznie. I jest mi smutno. :(
Chciałam wyglądać kobieco i chciałam tak się poczuć.Wiem ,że aby tak się czuć nie jest do tego potrzebny strój.Ale by poczuć się kobietą czasem potrzebna jest druga bliska osoba ,która pomoże nam ją odnaleźć w sobie i pomoże nam ją zobaczyć i uwierzyć...
Ja jestem zawieszona w czasoprzestrzeni ,ni to kobieta ,ni to dziewczyna.Kim właściwie jestem? Lata lecą i co roku numerki na torcie się zmieniają.W lustrze nastoletnia twarz [to nie moja opinia a innych]...Smutno mi. Do chrzanu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz