sobota, 25 lipca 2015

Piąteczek

Weekend zaczęłam z przytupem.W końcu pojechaliśmy odwiedzić naszą koleżankę B.Wyjazd o 11 .00 ... miał być,jednak była obsuwa  i to ponad półgodzinna .Ja byłam gotowa na czas. Ale przyjaciel ... jak to on ,a to gadu ,gadu na komórce i tak jakoś zawsze schodzi .Jak to my hi,hi . Jednak nie spodziewałam się ,że podróż będzie trwać 3 godziny.Poprzednim razem było o godzinę krócej-dam sobie palec uciąć!
Zajechaliśmy wymaglowani ,po mimo otwartych okien. P. posadził mnie na wózek  i musiał mi głowę podnieść  ,bo sama nie dałam rady.  Obśmialiśmy ten psikusa życia. Już mieliśmy dość samochodu i cieszyliśmy się na piesze spacery po mieście.Poszliśmy wszyscy razem na rynek na którym był koncert muzyki ludowej.
 Mnóstwo na około było różnych narodowości,
oraz kolorowych pięknych strojów. Fantastyczna impreza.


Póżniej poszliśmy do parku. Park jest bardzo ciekawy ,duży z kilkoma mostami [nie mostkami] ,trzy duże stawy .Szkoda,że nie zrobiłam zdjęć altankom, przytulnym romantycznym. Naliczyłam cztery.
 Na mapce widać dokładny  plan parku.

 Dużo drzew ,dużo zieleni.Zresztą w całym mieście  jest zielono 
i jest dużo rabat z kwiatami.

 No i baszta.
Miło spędziliśmy razem czas,jednak to co dobre szybko się kończy. Czas było wracać.Droga powrotna okazała się dla mnie  koszmarna . A wszystko przez 2 małe  łyczki  kompotu agrestowego. Mama koleżanki tak bardzo nalegała bym go spróbowała  a ja odmówić już za drugim razem nie umiałam.  Nigdy nie chciałam by z moim przyjacielem wydarzyły się te moje kłopoty żołądkowe  .Chciałam by uważał mnie za normalną i nieproblematyczną,po prostu się tego wstydzę.Niestety zrobiło mi się bardzo niedobrze,przez całą podróż do domu miałam rewolucje żołądkowe .Wszystko tragicznie mnie bolało...I tak przez 3 godziny...
Nawet nie mogłam patrzeć na cztery sarenki które pasły się na poboczu.
P. spisał się rewelacyjnie ,był bardzo troskliwy ,choć starałam się na niego nie patrzeć,by uniknąć zawstydzenia ,jak już napisała wstydzę się tego. P. ma ten dar,że stara się żartować w uroczy sposób,co trudne sytuacje trochę  rozlużnia. I to w nim uwielbiam.
Sam w dzieciństwie i nastoletnim życiu dużo przeszedł ,więc się łatwo nie zraża i nie obrzydza. 
Jestem szczęściarą mając takiego przyjaciela.
Pod moim blokiem byliśmy o 24.30 .Jakoś ta godzina przypadła nam do gustu lol . Oczywiście mój przyjaciel był w domu 40 minut póżniej.
I ot kolejna wycieczka za nami.

niedziela, 12 lipca 2015

Ostatnio...

Ostatnio zalewał mnie smutek.Duży i łatwo było mnie zranić...Tak bardzo chciałam jechać do Lichenia ,pomodlić się  odbić się od dna.Pojechałam z przyjacielem z mamą i pewną dziewczyną .Ona ma duchowe problemy i jechała osobno[teraz już wiem czemu nie chcieli jej w autokarze] Dużo ludzi nie wierzy w Boga w dobro i zło.Ja jechałam samochodem z kobietą opętaną... nie chorą psychicznie ,autentycznie mającej w sobie złego ducha... Nadal jak myślę,to się boję..Jeśli myślicie ,że diabeł to bajki ,to się bardzo mylicie. Mama miała gorzej bo siedziała obok niej ...
Bazylika w Licheniu  jest piękna ,zachwycająca ,ale  nie zwiedziłam. Podróż z tą dziewczyną tak rozbiła mamę,że nie chciała już wracać w tym samym składzie.... Ściągnęła mojego brata z domu .P. zamiast miło spędzić czas to udzieliła  mu się nerwowość mojej mamy... szukając mojego  brata ,który za wcześnie przyjechał i siedział 4 godziny w samochodzie,z winy roztargnionej mamy,która  mu nie powiedziała,że najpierw idziemy na mszę... I zamiast cieszyć się Ojcem Bashaborą ,myślałam długo o wszystkim  , nie o tym co powinnam,a jak już się uspokoiłam,to okazało się ,że brat wściekły.Dostało mi się rykoszetem za nie swoje winy.
Ten dzień to jeden wielki chaos....

Nie lubię chaosu,bo sprawia,że sama tracę głowę... 

sobota, 11 lipca 2015

Jak obuchem w łeb

Wiedziałeś,wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś???? Zapomiało Ci się? Wolałabym byś skłamał,że nie byłeś na tych rekolekcjach  ...Jest mi strasznie przykro. Ja bym się podzieliła z Tobą takimi informacjami . Zawsze myślę o  przyjaciołach gdy  słyszę,że gdzieś coś jest związane z danymi zainteresowaniami bliskiej mi osoby i jej o tym piszę,nawet jeśli wiem,że ta dana osoba  jest lepiej poinformowany ode mnie...o mnie nikt tak nie pomyśli... Tak blisko było o. Bashobora a Ty mi nawet nie powiedziałeś?...przecież sam kiedyś zabrałeś mnie a takie rekolekcje. A Ty teraz mi mówisz ,że  nawet o tym nie pomyślałeś...
Bardzo mnie zraniłeś i rozczarowałeś.

środa, 8 lipca 2015

Haos w mej głowie

..gubię się,to wszystko w jakimś uśpieniu jest,a póżniej wybucha od nowa i od nowa z wielką siłą od jednej małej iskry...przerabiam to ciągle  i ciągle nie  umiejąc wyciągnąć wniosków z poprzedniego razu ,szamoczę jak mucha w pajęczynie...czemu nie potrafię tego uciąć ,odrzucić...stać się zimna bez emocji, bez litości ,wredna...wyrachowana? Czemu nie umiem przestać czuć,przestać się przejmować. Traktować to jak inni? Wpadam w otchłań swych pragnień,swych słabości,szukam czegoś by się złapać i zaczepić...przy okazji się niszcząc,zabijam ból bólem.Nie fizycznym lecz psychicznym...Nikt nie poda ręki,nikt nie czeka na mnie na tej drodze...Nikt realny z krwi i kości. By wyłowić mnie z bagna mych emocji... Wszystko pulsuje ,po co mam serce,które nie może komuś dać swej miłości?... Po co mi ręce,które nie mogą przytulać?... po co mi usta,które nie mogą mówić,że kochają ?...które nie mogą całować? Po co to wszystko, nie dostrzegam już sensu swego istnienia. To wszystko pali od środka,chciałabym krzyczeć,ale nie potrafię ,jakby mnie ktoś  związał. Chciałabym to z siebie wyrzucić...
Chciałaby zostać sama,by wszyscy dali mi spokój,by mnie odrzucili jak ja odrzucam siebie samą ,a z drugiej strony chciałabym by ktoś pokazał,że mu naprawdę na mnie zależy...Chciałabym  nie musieć  przybierać masek.  Dziś się uśmiechać ,jutro śmiać ,rozmawiać o czymś o czym nie chcę,co mnie nie interesuje. Czuję,że już nie mam sił na to wszystko . Chciałabym mieć,lecz nie mam... Zawsze pomagam innym ,wysłuchuję ich,wspieram ...Kto wysłucha mnie?Kto nie będzie oceniać?Kto zwyczajnie zrozumie? Popłacze ze mną? Poda chusteczkę,zje przysłowiowy kubek lodów? Ponarzeka ... Chcę się poczuć zrozumiana,nie wyśmiana czy zlekceważona,zbagatelizowana. Nie chcę obracać tego w żart. ... Ale czy umiem o tym mówić?opowiadać? Zawsze się tego bałam,okazywania swych słabości,a oto ona ,największa-pragnienie bycia dla kogoś najważniejszą,bycia kochaną...

poniedziałek, 6 lipca 2015

Tak po prostu


Myślę,że poza jedną [a tą jedną jest moja mama] ,to nie wiem czy ktoś taki istnieje...może jeszcze E...
ale pewna nie jestem...

sobota, 4 lipca 2015

33 C

Taka aura za oknem,szkoda,że jutro niedziela,gdyby to był poniedziałek i 35 C które u nas mają być mogłabym spróbować wyjść wieczorem,na przykład o 19 nastej i cieszyłabym się wieczornym  ciepłym spacerkiem...Taki mi się marzy. Śmieszne mam marzenia ,prawda? Spacer w letnią ciepłą noc z przyjaciółmi...
Wczoraj byłam na spacerze ,było znacznie cieplej niż przedwczoraj.Słońce piekło i wiatr choć był mocniejszy ,to już był cieplutki ,moje granatowe letnie  spodenki grzały mnie niemiłosiernie,na szczęście tylko momentami. Do mnie jakoś nigdy słońce nie ciągnęło, a tym razem tak mi spiekło ręce  że hej. Boli ,ale co tam,mam opaleniznę! ...
Spacer wczoraj był wyjątkowo miły ,bo spędziłam go pierwszy raz razem  z moją przyjaciółką Ewką. Znamy się ponad 19 lat a ja sobie nie przypominam byśmy razem na takowym były.Po prostu nie było sposobności. Więc tym bardziej byłam szczęśliwa ,że razem chodziłyśmy kilka godzin,a póżniej jeszcze Ewka weszła do mnie do domu .My nigdy nie umiemy się rozstać,nagadać się nie możemy.
Takie spacery napawają mnie radością,jeszcze jakaś wycieczka  by mi się przydała do full  szczęścia.
Oto rybki z naszej rzeczki.

piątek, 3 lipca 2015

27 C

Taka dziś była temperatura,ale wietrzyk momentami był ...chłodnawy.Więc w cieniu lekko a w słońcu no cóż, hot. Słoneczko piekło ,wszyscy stękający,że duchota ,że nie ma czym oddychać. Ja mam gorset,a  oni nie.Czy ja mam inny termostat czy co? Mi było oki.
Oczywiście musiałam się kłócić o to bym mogla pójść na spacer sama. Udało mi się. Mój plan był taki, pojechać samej nad rzekę. Z osiedla nad wodę mam 1,9 km .Musze przejść dość ruchliwą ulice.Dziś była wyjątkowo ruchliwa i ciesze się ,że nie zdecydowałam się przejść przez park i na 3 przebiegać przez ulice,bo w tedy miałabym bliskie spotkanie z policja i pewnie dali by mi  mandat. Bo oni są do łapania biednych obywateli w biały dzień a gdy włamują się do apteki w nocy to tylko można liczyć na żałosne wolanie alarmu,bo policji ani widu ani słychu...
Czemu przechodziałbym na trzeciego? Bo przejeżdzałabym tam gdzie są niższe krawężniki,bo tam gdzie są pasy jest przeważnie do luftu .
Zawsze mam to szczęście ,że gdy przechodzę przez ulice,to nie robię tego sama. Nie lubię sama bo gorzej mi popatrzeć w swoje lewo,mam ograniczone pole widoczności pojazdów.
Jechałam żwawo, tak jak lubię.Dojechałam na miejsce trochę pokrążyłam ,by się poopalać,poprawiłam torebkę ,która nie chciała ładnie leżeć na kolanach ...patrzyłam na drzewa i byłam bardziej niż zadowolona...do szczęścia przydałby się ktoś do kochania .W drodze powrotnej wstąpiłam do lodziarni by kupić sobie rożek ze śmietaną ...Z 5 lat temu bym tego nie zrobiła ,wstydziłabym się sama poprosić...Wiem to głupie ,ale  to do siebie ma nieśmiałość,... jutro kolejny spacer przed mega upałami...

Dziś widziałam tą kaczuszkę tyle że wyrośniętą
czarną z czerwonym dzióbkiem.
Ale spryciula szybciutko schowała się w szuwarach.

środa, 1 lipca 2015

Co za fajny dzień

Miało go nie być,bo miałam nie jechać. Byłam tak słaba. Wczoraj jednak przyjechała rodzinka i mała dzisiejsza solenizantka pyta czemu ciocia nie przyjedziesz? I jak tu dziecku wytłumaczyć,że jej dziadek a mój ojciec ledwo sobie ze mną radzi a gdy jestem tak słaba,to całkiem może to być ze szkodą dla mnie.Kiedyś przy wchodzeniu ;tz wnoszeniu mnie do auta skręciłby mi kark...
To mój brat stwierdził : mam czas to przyjadę po Was i super... Wiecie co, kocham jazdę samochodem,gdy tylko siadam na fotelu obok kierowcy czuję endorfiny szczęścia! Szkoda,że częściej nie mam jak jeżdzić. Dziś zdecydowanie samopoczucie super. Pojechaliśmy do restauracji,to mój drugi raz w życiu i zawsze czuję tremę,bo wiem że nie wszystko mogę zjeść,po drugie często jedzonko ma przyprawy których ja nie mogę i zamiast się póżniej cieszyć dniem i towarzystwem ,walczę z moim  żołądkiem  psuję wszystkim atmosferę...no  i  porcje są gigantyczne.A ja jem tyle co wróbelek.
Dziś zamówiłam sobie łososia w koperkowym sosie z ziemniaczkami. Było dobre i bezpieczne dla mnie .Zjadłam 1/4 tego co było na talerzu...Dla mnie idealne porcje to byłaby z 4 gwiazdkowej restauracji ,tam są takie mikroskopijne dania jak dla jorków hi,hi. Ja właśnie mam żołądek jak taki mały  piesek. Zjadłam i było wszystko ok ,nie czułam ciężkości w żołądku .
W domciu u rodzinki czekał tort. Poprosiłam o cieniutki kawałeczek i serce na pierwszy kęs zaczęło wariować,nawet dobrze jeszcze nie pogryzłam,choć gryżć nie było czego ,bo to idealny był torcik na lato;truskawkowy,bardzo smaczny.Rozpływający się w ustach.Póżniej poleżałam sobie na sofce ,a póżniej nabrałam ochoty na drugi kawałek tortu.U mnie to wyjątkowa sytuacja, by  tyle czy w ogóle jeść po za domem. Pić nic nie piłam,bo przekroczyłabym limit szczęścia. Solenizantka ucieszyła się z prezentu,z czego się z babcią bardzo cieszymy.
A jutro oby wypalił spacer.