piątek, 27 listopada 2015

Sen

Miałam wczoraj sen...sen o moich uczuciach i odczuciach i ostatnich rozterkach...w sumie nie wiem po co on był,przecież nie trzeba mi pokazywać co czuję i jak jest,przecież to wiem.
Śnił mi się pies, to był Hovawart. Dziwne śnić o rasie której się nie zna i znajduję się  ją i poznaje przez google...
Był biały,a raczej jasno biszkoptowy.
Szłam z dwoma osobami do kogoś kto miał tego psa. Ta jedna osoba [to był chłopak] bal się  wejść.Wiec mu mowie,ze trzeba być pewnym siebie to pies nie atakuje. Ja i mój przyjaciel weszliśmy na posesje bez spinki.[Tego wstępu nie bardzo rozumiem,chyba byłby zbędny]
Siedzimy w pokoju .Ja na wózku przyjaciel przede mną od lewej strony na krześle a koło mnie ten pies.Najpierw z lewej a póżniej od przodu siedział.Tylko ze ten pies był poraniony.Na pysku głowie i gdzieś na łapie nie miał włosów. Był jakby poparzony,lub raczej miał wyrwane włosy,ale tam gdzie nie miał sierści skóra była biała ,zdrowa.Miejsca braku sierści były duże. Pies patrzył się na mnie,a ja zaczęłam czuć się nieswojo ,zaczęłam się jakby bać reakcji psa.Najpierw chciałam go pogłaskać a póżniej niepokój narastał . Aż w końcu się odepchnęłam i odjechałam na pół metra od psa i ... I wtem przyjaciel odepchnął się [pies znikł ] i podjechał  na krześle na kołkach na którym siedział [co przedtem nie dostrzegałam]  i był zaraz koło mnie blisko.Teraz już z prawej strony...
Większość rozumiem z tego snu,cały jego sens . On opowiada o moich relacjach z bliska mi osoba.Pies to symbol przyjażni. Nawet tą sierść rozumiem...Jak to mózg sobie przetwarza ...niesamowite...

poniedziałek, 16 listopada 2015

Oddech...

Momentami czuję się jakbym tonęła i wynurzała sie z wody z wielkim trudem by zaczerpnąć powietrza...
powtarzam sobie,nie myśl ,nie przetwarzaj,nie pragnij,nie tęsknij...nie...
Niby znalazłam patent ,żeby to oswoić,niby to dobrze,jest spokój ,ale to cisza przed burzą...
Nie radzę sobie z kontaktami z ludzmi,jestem nierozumiana ,koleżanki czuja się zranione a ja tego nie widzę. Wydaje mi się,że postepuję dobrze...Staram być się być delikatna ,ale wychodzi na to ,że brak mi tej wrażliwości, delikatności ...zgubiłam ja gdzieś po drodze  przez swoje  nawarstwiające  się od lat problemy ...
Wiec cisza przed burza....tonę...
Ale nie mam już sił by rozpaczać ,jest jak jest ,jest co ma być...
 

niedziela, 1 listopada 2015

1 listopada

Dziś Dzień wszystkich Świętych...tak dużo chciałam napisać ,ale gdzieś moja wena  uleciała. Szkoda ,bo to co chciałam napisać wiązało się z moimi ostatnimi trudnymi tygodniami ,chciałam podsumować ten czas,taka refleksja nad życiem miała być...
Nie poszłam na groby,chyba nigdy we wszystkich świętych nie byłam na grobach.Zazwyczaj chorowałam,albo byłam osłabiona. Już sama nie wiem,czy powinnam tam być czy nie.W końcu moja siostra nie mieszka w grobie...myślę nawet ,że nie ma tam nawet jej skrawka ciała...Dziadek i babcia też tam nie mieszkają...Babcia ma domek z białym płotkiem i pięknym ogrodem tak jak zawsze chciała i rosną w nim bujany...Zapewne przychodzą na swoje groby...bo ich myślami przywołujemy...podobno te lampki i światełka są dla nich ważne;dla dusz . Na cmentarzu nagrobek to tylko symbol ,że kiedyś ktoś taki żył...Ważniejsza jest modlitwa ...
Nie jestem zwolenniczką cmentarza i nie rozumiem tych codziennych odwiedzin grobów .Mam sąsiadki,które dzień w dzień tam chodzą.Żeby chociaż ci mężowie byli jeszcze  kochający...Wiem,po śmierci wszystko się wybacza...
Ja bym chciała  żeby ze mnie wykiełkowało życie.Taki jest patent ,by ze zmarłych wyrastały drzewa...Patrzcie jakie piękne lasy by były...Parki przyrody.Każdy by był drzewem,żyłoby po nim wspomnienie,namacalne ... Czy to nie romantyczna śmierć? I istnienie po niej tu na ziemi? Dająca innym jeszcze coś z siebie ...tlen,cień, spacer po lesie, runo leśne,dom ptakom,owadom itp ...  A nie ciężkie szare nagrobki ,zabierające połacie ziemi...

Zostawiam Wam piękną muzykę,
bardzo trafną na te refleksyjne piękne dni ,
autor Yiruma