Było sobotnie popołudnie.Szykowałam się do wyjścia.
Mama w nerwach ,bo mróz. Ubrała mnie i wypuściła z domu
pod tym jednym warunkiem,że będę ubrana tak jak mieszkaniec Syberii.
Zgodziłam się ,bo chciałam pójść do M. na wigilie.
Na naszą przyjacielską wigilie.
Te święta ; czas przed świąteczny był bardzo trudny
dla mnie jak co roku. I podsumowując święta były słodko gorzkie.
Słodkie ,ponieważ cieszyłam się tą wigilia u M. z P.
Piękne mieszkanie ,meble sprawiało moje wyciszenie
i blask lampek na choince.
I nasze rozmowy , żarty i podśpiewywania
i wspólny film , wspolne siedzenie na kanapie.
Dla kogoś to nic ,a dla mnie tak wiele.
I głodna jestem takich ciepłych chwil i gestów.
Następna szczypta słodyczy to wigilia u mojego brata.
Pierwszy u naszych nocleg.
Było miło,przytulnie i smacznie.
Leżakowanie na kanapach,
I mnóstwo śmiechu w czasie odwiedzin Mikołaja.
I cieszyłam się radością dziecka z otrzymanych prezentów.
I ja byłam zaskoczona upominkami ...
A gorycz? No,cóż powrót do siebie,do domu.
A raczej tych kilku ścian ,ktore mają być domem.