Kłopotów ciąg dalszy.Gdy nie ma się mężczyzny w domu który by wzioł pewne rzeczy w swoje ręce i zrobił by to z troską,to jest bardzo trudno i przykro. Od przeszło 5 lat trzymam wózki elektryczne poza domem.Nie mam wyboru ,nikt przecież nie wtacha ich na pierwsze pietro i z powrotem. Oprócz wózków do rozwalającej się już szopki trafiły 2 schodołazy,jeden z instrukcja w jezyku niemieckim posklejaną po jakiejś powodzi za tem nie idzie odczytać oraz drugi kompletnie zaniedbany-nieładowany .. Mogłabym go sprzedać lub oddać ,ale nie był ładowany przez 3 lata. Nie miał kto się zainteresować.Bo to niczyja sprawa. Nikomu sie nie chce a ja kompletnie nie wiem czego tam brakuje a czego nie...
Moj stary wózek meyra chciałam przynieść do domu bo jest na chodzie i ma dobre akumulatory .W tym roku ciagle zapominałam by go naładować. Niestety teraz nie mam czym bo ładowarka która leżała sobie na siedzeniu wózka po prostu znikła. Nie ma ... Ktoś sobie wzioł,tak jak zabrał starą pralkę franię drugą ładowarkę od schodołazu no i od wózka.
A ten cały garaż to woła o pomste do nieba! Żal i przykrość bierze,że człowiek jest naiwny i ufny...
poniedziałek, 29 lipca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz