środa, 8 czerwca 2016

7.06.'016

Przez wakacje będę opisywać Wam ;sobie moją codzienność.Nie będzie to nic  wielce fascynującego.
Bo nie należę do grona tych szczęściarzy ,którzy mają więcej przychylnych gwiazd niż przeciętny człowiek.
Przyszło mi być szarakiem...
A więc zaczynamy...
Najlepiej czuję się poza domem. W tedy nie myślę o problemach,troskach,lękach o sprawach których nie pokonam,nie zmienię,na które nie mam kompletnie wpływu.Jestem na powietrzu i jestem tylko ja i zieleń,ja i zmieniający się krajobraz.
Nie mam nawet ochoty na rozmowy...ani na towarzystwo,choć dziś trochę zatęskniłam za tymi z którymi już dawno się nie widziałam.Za tymi z którymi już dawno nie byłam na spacerze...Zatęskniłam raczej za tym jak mogłoby być,lub raczej za tym jak było kiedyś.
Spacerowałam i czułam zapach lipy,jeszcze nigdy tak intensywnie jej nie czułam.Gałęzie tonęły pod kwiecia ciężarem.
Natura,naturalna jej zieleń bardzo uspokaja,koi zmysły...bardzo lubię świerki... Żałuję ,że nie mam działki,chociażby małej ze skrawkiem trawy,kilka drzewek i kwiatków, plus małą altanką
 Fajne żołędzie,mogły by być na świeczki  lub lampki ogrodowe,piękna dekoracja ogrodowa.
 Taki zakątek to marzenie.
 No i te piękne kwiaty,trochę niebieskie,fioletowe i trochę różowe.Można mieć wszystkie barwy.
Niestety jak każdy spacer ,kiedyś musi się kończyć i marzenia też trzeba zamknąć między bajki.
Dobranoc....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz