poniedziałek, 16 listopada 2015

Oddech...

Momentami czuję się jakbym tonęła i wynurzała sie z wody z wielkim trudem by zaczerpnąć powietrza...
powtarzam sobie,nie myśl ,nie przetwarzaj,nie pragnij,nie tęsknij...nie...
Niby znalazłam patent ,żeby to oswoić,niby to dobrze,jest spokój ,ale to cisza przed burzą...
Nie radzę sobie z kontaktami z ludzmi,jestem nierozumiana ,koleżanki czuja się zranione a ja tego nie widzę. Wydaje mi się,że postepuję dobrze...Staram być się być delikatna ,ale wychodzi na to ,że brak mi tej wrażliwości, delikatności ...zgubiłam ja gdzieś po drodze  przez swoje  nawarstwiające  się od lat problemy ...
Wiec cisza przed burza....tonę...
Ale nie mam już sił by rozpaczać ,jest jak jest ,jest co ma być...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz