Kolejny spacer zdarzył się pięknego upalnego wtorku. Tym razem odczarowałam przylegającą do naszego miasta malutką mieścinkę jaką jest Krotoszyn. O co chodzi z tym odczarowaniem? Pewnego jesiennego dnia wybraliśmy się z przyjaciółmi na spacer właśnie po Krotoszynie, ja z przyjaciółką ,moja siostra ze swoją . To były czasy gdy nie było wózków elektrycznych i telefonów komórkowych. Były to czasy szkolne.
Idąc tak sobie przez ta ''wieś" beztrosko, w tem dzieci wylegly z domów i zaczęły za nami iść. To nie był tłum, może trójka dzieci ,jednak ich zachowanie było niekomfortowe. Żadne z nich się nie odzywało tylko się za nami snuły, czasem przed nami i uporczywie się gapiły. Nie odstepowały na krok. Czułam się jak małpa w zoo. Od tamtego dnia nigdy już tam nie poszłam, aż do wtorku 18 sierpnia. Postanowiłam przełamać swoją niechęć. Fajnie się jechało po asfalcie, ruchu samochodowego to tam prawie nie ma . Był piękny ciepły dzień , domki ocieplało swiatło słoneczne. Są tam nowo wybudowane domki oraz takie dużo starsze "babcine" do których ja mam akurat jakiś dziwny sentyment.
Doszłam aż do mostu i skreciłam w ścieżkę, jednak nie pojechałam nią aż do końca. Tak jak nie pojechalam dalej pod mostem omijajac go .Zostawiam sobie coś ,,na pozniej",choć raczej już nic ciekawego tam nie ma.Szkoda troszkę,że nie mam z kim eksploatować takich miejsc. Miło by było czasem mieć towarzystwo . Mam tu głównie na myśli moich przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz