sobota, 19 lipca 2014

Po mimo...

Pomimo takiego a nie innego stanu ducha opiszę cudny dzień czwartkowy. Kocham wodę i najlepszą rzeczą którą stworzył Stwórca jest woda. Jako ,że mam SMA nie mogę się tą miłością cieszyć,nawet tej milości nie mogę rozwijać... ironia losu,większość miłości muszę w sobie tłumić i zabraniać im instnieć...
Jednak ten dzień czwartkowy był niespodzianką dla mnie.
G.  napisała:
Zabierz opaskę na włosy,ciepłą bluzę i apaszkę .Przyda Ci się bo będzie byjać...
Bujać?
Bujać może w powietrzu i na wodzie...na wodzie! Wielki banan pojawił się na mej twarzy ,ale starałam się
nie kombinować za daleko wyobrażnią ,bo może to nie woda...a  cokolwiek będzie ,będzie fajnie,byle po za domem.
Pojechaliśmy nad jezioro z wypożyczalnią rowerków wodnych.Kiedyś ,raz pływałam z bratem i kol na rowerku. To była ekstremalna wycieczka,bo rowerki były niskie,pedałowało się pol leżąco.Nie wiem jak brat mnie utrzymał , na kolanach,było nie wygonie ,ale wrażenia super. Teraz ten model rowerka był jak ferrari ,duży i wygodny.
Ułożenie sie nie było początkowo łatwe,trochę przechylałam sie na lewo i widziałam tylko to co przedemna i na lewo,gorzej było z patrzeniem w prawo.Nie siedziałam w pionie ponieważ foteliki taki miał kształt i  pod głową nic nie miałam i nie mogłam jej utrzymać samodzielnie ,więc ręcznik powędrował pod mój kark i siedziałam mocno zsunięta. Było bardzo wygodnie. Ruszylismy w nasz rejs.My babeczki z tyłu,a naszym kapitanem był K.Ubranka się nie przydały bo dzień był bardzo upalny.



Wypłyneliśmy na środek jeziora,wiatr nawet ustał.Opalałam się G. i K. czasem chlapali mnie wodą a gdy zachodziło słonko lekko za chmurkę pojawiał się przyjemny wietrzyk. K. kilka razy wskoczył do wody,och jak bardzo chciałam zrobić to samo... Tak w połowie naszej pływackiej wycieczki się poprawiałam i tak dobrze to zrobiłam ,że mogłam patrzeć swobodnie i na lewo i przed siebie i na prawo. Pływaliśmy półtorej godzinki. Póżniej zeszliśmy na stały ląd pod parasol. Obserwowałam ludzi i niestety pomyślałam o kimś,tego kogoś życiu jak ono będzie wyglądać za jakis czas ...ale otrząsnęłam się zaraz odganiałam nostalgie ... na lądzie te wszystkie myśli zostały,woda mnie kołysała i pozwalała wszystko zostawić za sobą. Ląd jak to ląd ,stąpa się po nim twardo,wraca realizm życia...
Moje chude nóżki,jeszcze tu blade...
Z perspektywy mojego leżaka. Tak dobrze mi tam z nimi było. Cały dzień z moją kochaną 
Parą Młodą...

2 komentarze:

  1. Pięknie napisane. A nogi masz bardzo fajne, ja mam chudsze :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wiem...?moze i komuś sie przyda..? Ludzie zdrowi moze i będa sie dziwować,ze o lodach piszesz,bo dla nich to jak powietrze..Ale co z tego..? niech sie dziwią...a chorzy bedą wiedzieć,co masz na myśli,bo znają bardzo dobrze nieuniknioność granicy...Miranda

    OdpowiedzUsuń