Dziś wstałam po południu,choć trochę martwiłam się o nogi.Co mama sadzała mnie sobie na kolanach to stopy i nogi zaczynały mnie niemiłosiernie kłuć i swędzieć,tak bardzo,że trudno to było wytrzymać.Tak jakoś dziwnie drętwiały mi .Gdy usiadłam czułam,że coś się z nimi dzieje i modliłam się w duchu by się to ,,rozeszło po kościach '' i na szczęście tak się stało. Z wielką radością zabrałam się do pracy. I wsiąkłam na 3 godziny i 20 minut...
Jak cudownie,że mogę robić to co dawniej i że będę mogła ruszyć się w końcu z domu.Dokładnie miesiąc byłam przykuta do łóżka.Biorę lek na zawroty głowy , na dokrwienie mózgu.Fajnie by było móc odstawić go kiedyś ,bo lek nie jest obojętny dla mojego żołądka. Jednak chyba zabraknie mi odwagi na ten czyn w najbliższych miesiącach i sprawdzenie czy zawroty samoistnie zniknęły,czy jednak są .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Długo, ponad 3 godziny...
OdpowiedzUsuńTo życzę aby było coraz lepiej :-)
Bardzo się cieszę, że jest lepiej i Twoje życie wraca do normalności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! ;)
Też się cieszę.
Usuń