Niedługo przypada moje święto i z związku z tym moja G. zabrała mnie na koncert szantowy. Było naprawdę fajnie ,wesoło przesympatycznie . Bardzo mi brakowało takiej atmosfery ŚWIĘTA . Niezmiernie sporadycznie biorę udział w imprezach ,które dzieją się w moim mieście,choć chciałabym by było inaczej ,to nie mam takiej możliwości z wielu powodów. Takie niespodzianki są więc dla mnie tym milsze .Wyjście na dwór i dojście ten kawałek do restauracji gdzie był koncert bardzo mnie ucieszył.Odetchniecie świeżym powietrzem [nie ważne ,że z domieszka spalin ] bardzo mi był potrzebny. Spaliny też wydały mi się fajne ;-) Już trzy tygodnie siedzę w domu i to daje mi swe znaki. Dzięki temu wyrwaniu się z domu ,wyrwałam się też z matni swoich myśli i analizowaniu swojego stanu zdrowia i tego co się z nim dzieje,co mnie niepokoi i ogólnie zaczęłam się wszystkim nadto przejmować.Teraz powierzam to Bogu .
Chciałabym móc się na wyjeździe zupełnie odprężyć i nie przejmować tym co tam w mym ciele ,, piszczy'' nie tak...
piątek, 29 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz