I można by zakończyć ten wpis. Ciepłe miesiące to czas mało komfortowy dla mnie. To smutny czas, gdzie człowiek dużo myśli o tym co było i o tym co się nigdy nie wydarzyło. Patrzę na te posty na Instagramie czy fb ,gdzie kto z kim. Tu Londyn ,tam Barcelona, tam USA i tamci w Grecji. Jeszcze inni w Krakowie, Gdańsku, góry, mazury. Jedni na grillu, ognisku ,urodzinach, uroczystościach rodzinnych , wypadach ze znajomymi i koncertach. Moje otoczenie też ma to wszystko w zasięgu ręki .
Mnie to omija ciągle.
Na wszystko w moim życiu jest za póżno. Asystentka? Przemilczę ...,
Dostałam zaproszenie by wyjechać do koleżanki ,mieszkają we dwie same dziewczyny w domku. Warunki super tylko nie mam z kim tam pojechać ,mama zbyt zmęczona życiem ,schorowana.
U mnie też nie jest różowo zdrowotnie ,pogłębiły się problemy, doszły nowe ,które codziennie uprzykrzają mi życie. Przez nie muszę być blisko domu. Ale to można by jakoś ujarzmić na wyjeżdzie ,tylko jak opiekun nie domaga ,to woli swoje brudne kąty, niż być poza domem. szczególnie gdy ma się76 lat.
A i z domu nie mam za bardzo jak i z kim wyjść.
Przyjaciel przestał nim być, przyjacielem . Amoże raczej nigdy nim nie był? Ale to opowieść na inną historię. Inni zapracowani a jak mają urlopy ,to oczywiste jest, że wyjeżdzają na odpoczynek z rodzinami. W ubiegłe lato 3 ciepłe miesiące byłam 6 razy na dworze i raz we wrześniu.
Wolę jesień i zimę, bo moje zmysły czują spokój. W tedy nie czuję tej niesprawiedliwości.
Jakie było lato 2023 ? ...byłam na dworze ; spacerach ogółem 7 razy. SZeść razy dzięki M. Bo M jest moją rehabilitantką na zastępstwie od 10 miesięcy . W czerwcu nie wyszłam ani razu. Nie potrafiłam poprosić i ogarnąć tego emocjonalnie. W czerwcu miałam wyjechać.
Starałam się nie rozmyślać ,tylko dzielnie przystosować się do nowej rzeczywistości. Poświęciłam się pracy. Starałam się więcej malować.
W lipcu M zorganizowała mi wyjście . Gdyby nie chęć pomocy jej męża,który zjeżdza ze mną po schodach wózkiem [ robili to we dwoje ] ,spacery nie byłyby możliwe. Niestety wychodzenie pokrzyżowały mi zawroty głowy i straciłam 2 spacery [ przypadał jeden na tydzień. ]. Póżniej pojechałam do brata . Było super ,ale złapałam wirusa od bratanicy i wszystko się rypło.
Miał odwiedzić nas kuzyn z rodziną ,który przyjechał do Polski na 3 dni. Kupiłam małemu prezent. Niestety nie było mi dane go mu wręczyć. I kolejne 3 spacery odleciały w siną dal.
Nie byłam też ani razu na wózku elektrycznym . Z resztą nie wiem czy bym zdołałabym na nim wysiedzieć po ubiegłorocznych akcjach bólowych..