Ten dzień wydarzył się 25 czerwca 2020r. Pojechaliśmy z mamą do mojego brata a jej syna w odwiedziny. To był naprawdę jeden z lepszych dni u nich spędzonych. Pogoda dopisała, humory i zdrowie (oczywiście moje)też . Chciałam ten dzień poświęcić mojej bratanicy, by poczuła ,że ma ciocię. Pograć z nią w różne gry ,tak jak lubi. Z resztą ja też lubię grać ,bo w domu nie mam nie mam z kim, bo mama jest zbyt zapracowana .
Zagraliśmy w super grę jaką jest ,, Wsiąść do pociągu" . Zagrała z nami moja bratowa, co zdarzyło się pierwszy raz i bawiliśmy się wyśmienicie! śmiechu było co niemiara !
Posiadanie własnego domku i zadaszonej werandy jest czymś fantastycznym,bo można siedzieć na niej o każdej porze roku .
Niestety nie wygrałam ,hi hi.
Chciałabym jeszcze tak się czuć jak tego dnia i się pośmiać ,bo ja już nie pamiętam co to śmiech.
Kilka dni wcześniej też byłyśmy z mamą u naszych. Pogoda też była fantastyczna. Od słońca, po burzę i deszcz a my cały czas na tarasie. Na ten kolejny dzień się trochę wprosiłam,bo bałam się korony i nie wiedziałam kiedy naszych znów odwiedzimy.
Myślałam, że tak dobrej bazowej rozkoszy jak z Sowy już nie zjem ,ale moja bratowa zrobiła równie pyszną! Unikam bezy bo po niej mam ogień w żołądku ,ale tej nie mogłam sobie darować ,bo w środku była śmietana i maliny . Cały placek palce lizać ! Przymiliłam się o kawałek na wynos, a co!
,,Nasze " pieski. Żałuję,że choć jeden nie jest mój, ale życie pod tym względem mnie nie rozpieszczało. Choć tak kocham zwierzęta .A za dzieciaka byłam psiarą i dokarmiałam z koleżanką bezdomiaczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz