Dziś wróżyłyśmy sobie trochę z kart,ja i moja psiapsiółka. Ciekawe rzeczy nam tam się wywróżyły.Jedna rzecz nawet która już się wydarzyła konkretna ,nic innego nie mogło to być, jak tylko To jedno zdarzenie. Była najpierw radość z niespodzianki ,później przeszkoda i obawy pewnej osoby,do tego moje złe samopoczucie i w rezultacie niespodzianka przeszła obok... ale kto wie,może się powtórzy.
Nie wierzę i nie kieruje się w życiu wróżbami,jak opętana,nie uzależniam życia od tego co mi karty pokażą.Żal mi takich osób ,bo staja się niewolnikami wróżek i wróżb.[My na szczęście takie nie jesteśmy.] Oni sami już nie żyją własnym życiem ,a ktoś inny kieruje ich losem.Są jak żywe zombi. Czasem fajnie sobie powróżyć dla zabawy,żeby poprawić sobie humor jeśli wróżba mówi nam o czymś dobrym.Resztę ignorujemy lub traktujemy z pobłażaniem ;) W takie wróżby najfajniej ,,wierzyć'' tylko tak z lekka,w końcu wiara czyni cuda.Trzeba przy tym umieć zachować zdrowy rozsadek.I dla tego nie stawiam sobie kart co do miłości,bo jest to dla mnie zbyt ważna sfera ,wiem jak jest i nie chce się dowiedzieć tego co już wiem.Wole latać w śród chmur marzyć i mieć choć nikłą maleńką nadzieje na pojawienie się jakiegoś odwzajemnionego uczucia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz