Tu i tam,no bo kiedy jak nie teraz? Puki możemy,puki mamy czas ,puki pogoda I zdrowie dopisuje.Wczoraj zaskoczyła mnie aura,było ciepło... może to nie koniec przyjemnych spacerów,tudzież wypadów?
W ubiegły weekend ,w sobotę miałam pojechać z przyjacielem na impreze plenerową,z muzyką na żywo i fontannami stworzonymi na Brdzie.Niestety pokonał mnie stres i ból żołądka.Jak wiadomo wywarło to na mnie negatywny wydzwięk ,na szczęście przyjaciółka wyrwała mnie z dołka i zabrała na wycieczkę,a właściwie spacer za miasto.
A wczoraj zorganizowałam swoją pierwszą domówkę. I to nie u siebie w domu. Czyżbym miała talenty organizacyjne? Każdy z nas przywiózł ze sobą jakieś żarełko. A P. użyczył nam mieszkanka i swojego towarzystwa. Część gości niestety była krótko a dwoje niestety wcale nie dotarło.My i tak potrafiliśmy cieszyć się swoim towarzystwem i było sporo śmichów chichów przy kładzeniu mnie na kanapę przez P. Jako pan domu czynił te wątpliwe honory . Ja jak to ja zawsze muszę ,,zaliczyć'' każde łóżko. Bo jak Heecha zje coś nie ma zmiłuj ,lepiej się położyć.Żołądek musi odpocząć w pozycji horyzontalnej jakiś czas. I tak też czynię.P . ma madejowe łoże ,ani trochę nie miękciejsze od podłogi. Jak on na tym śpi?
I znów czas było się rozstać...i wrócić do szarej ,ostatnio stresującej i nie wróżącej dobrze rzeczywistości... jeśli mojej mamy zdrowie pozwoli zabiorę się do pracy i postaram się za dużo nie rozmyślać...
niedziela, 15 września 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz