Ostatnie podrygi upalnego lata kończymy z dniem 16 września. Puki co.
W poniedziałek moja asystentka wróciła z urlopu i też tego dnia wróciło lato. Zanikowiec taki jak ja lubi temperaturę 26C + To był fajny dzień ,bo poszłam zobaczyć gdzie przenieśli sklep w którym pracuje moja przyjaciółka.
Spacer już tak bardzo mnie nie cieszył,bo uprzykszyły mi się te same widoki i człowiek czuje się jak w filmie ,,Dzień Świstaka ",byłam więc u E. i cieszyłam się naszą rozmową. I chłodnym wiaterkiem.
Zaliczyłam też wtorkowy spacer i też poszłam tu i tam i do przyjaciółki . Poszłam sama do biblioteki ,
bo miała otwarte drzwi. Więc mogłam wjechać swobodnie . Swoją drogą mają fajne książki biograficzne. Obiecałam jednak sobie,że przeczytam najpierw swoje a później będę coś wypożyczać.
Fajne są te buraczane miotełki. Bardzo ozdobne są te rośliny. Wracając pomału do domu
spotkałam mamę mojego przyjaciela z dzieciństwa i trochę onieśmielona poprosiłam o poprawienie mi nóg, bo spadały mi z podnózków. A przy okazji pół godzinki porozmawiałam. Poprawianie stóp mi nie pomogło jak tylko odjechałam zaraz calkowicie mi się zesuneły .Ucieszyło mnie to spotkanie ,bo X lat czyli całe wieki z nią nie rozmawiałam a to bardzo przemiła sąsiadka. Z resztą jak większość naszych. W naszym bloku mieszkają mili ludzie. Ale panowie niestety nigdy nie kwapili sie do pomocy ,nawet gdy widzą,że jest ona ewidentnie potrzebna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz