Minęło sporo czasu od ostatniego mojego wpisu i sporo się wydarzyło.
Mama trafiła do szpitala z poważnymi podejrzeniami sercowymi. Ja z zawrotami leżałam w domu.
Uświadamianie mi przez bliskich tego co już wiem; że gdy z mamą na dłużej coś się stanie to nie będzie miał się kto mną zająć.Mam tą świadomość od dawna.Wiem,że albo umrę pierwsza,albo trafię do domu opieki.
Brat nie ma ani warunków ,ani możliwości ,ani zdrowia by się mną zająć,ja zresztą bym nie chciała. Zabiłaby mnie świadomość jak mu niszczę życie.
Z resztą opieka nad taką osobą jak ja, to żadna przyjemność. Trzeba nieżle przeorganizować życie by stworzyć sobie i osobie którą się opiekujemy normalną w miarę codzienność.
Dopiero gdy zabrakło mamy w domu zauważyłam to o czym zapomniałam,jak ona sobie świetnie radziła przy mnie.Inni sapią przy moich 34 kg.Jak trudno było innym nauczyć się układania poduszek tak by leżało mi się wygodnie i inne sprawy.Teraz mama jest w domu ,ale nadal nie jest w stanie praktycznie nic przy mnie zrobić.Badanie ,które miało jej pomóc w zasadzie zaszkodziło. Ja przez ostatnie tygodnie leżę,siadam sporadycznie.Żyję na godziny,nawet sikam na godziny...To męczące.Zgubiłam przez ostatnie tygodnie nadzieję,ten mały procent niezależności, ,dobrej samo oceny i uświadomiłam sobie wiele rzeczy tak bolesnych dla mnie... Nie będę tu nikogo zanudzać swoimi przemyśleniami. Nawet nie chcę.
Przez ciągłe leżenie na jednym boku nabawiłam się zapalenia ucha,problemów z drugim uchem,jakiś dziwnych odparzeń. I jedyną moją odskocznią są robótki ręczne i komputer.Siadam co kilka dni o 14.30 i dłubie do 21.00 bo pani która się mną zajmuje przychodzi 3 razy na dzień.By mnie ubrać i ułożyć [co 5,pół godziny],po południu i na wieczór by przebrać w piżamę i ułożyć do spania.
Robótki ręczne to jedyna rzecz sensowna teraz ,ktoś przychodzi i mówi zrób to dla mnie,to miłe .To jedyne co umiem...
Chciałam podziękować wszystkim ,którzy starali się mnie odwiedzać w tym trudnym dla mnie czasie i dotrzymywać mi towarzystwa .Tym którzy dzwonili by pogadać i w ten sposób zająć mi czas.Za przynoszone mi frykasy,ciociom ,przyjaciółce Ewie.i jej mamie.Bardzo ,bardzo dziękuję.Oraz dziękuję Pani M.za opiekę w weekendy .Dziękuję za pomoc mnie i mamie.
Jak to się mówi,przyjaciół poznaje się w biedzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Doskonale cie rozumiem,bo zyje podobnie:siusianie na czas,gdy opiekunka przyjdzie...Tato zmarł jakis czas temu i opiekuje sie nami mama, a mam też rodzenstwo na wozku.I to samo mnie czeka: śmierć lub DPS. Mialam piekny okres nastolatkowy i pozniejszy też...trudno..Nikt za mnie mojej drogi nie przejdzie...Andrea
OdpowiedzUsuń